
Krystyna Stańczak-Pałyga o zaangażowaniu społecznym, działalności wolontariackiej oraz o swoim autorskim projekcie “ Pozytywnie zakręcone – tańce etniczne w kręgu” w rozmowie z Dorotą Pabel.
D.P: Obawia się Pani przejścia na emeryturę?
K.S-P: Już nie, ponieważ mam pewną wizję siebie. Społecznikowską duszę mam z natury. Całe życie włączałam się w różne projekty wolontariackie, a zbliżając się emerytury, pomyślałam, że warto ten wątek rozwinąć. Zaczęłam rozglądać w jakim obszarze mogłabym się spełniać i dawać coś innym.
D.P: Jaki był wynik tych poszukiwań?
K.S-P: Taniec. Całe życie lubiłam tańczyć, a że z wykształcenia jestem muzykiem więc obie te sfery pięknie mnie dopełniły. Mówi się, że do tańca trzeba dwojga, ale o Panów dziś do tańca nie łatwo. Nieoczekiwanie jednak dla mnie pojawiła się propozycja tańców w kręgu, czyli tańczonych kole, gdzie nie trzeba tworzyć par. To mnie zafascynowało. Wkrótce też nadarzyła się okazja zrobienia kursów, gdzie zdobyłam wiedzę merytoryczną. Zaprosiłam więc do tańca koleżanki, w moim wieku, żeby się poruszać, żeby cieszyć się życiem i nie stetryczeć na stare lata. Dosyć szybko do naszej grupy dołączyły także młode dziewczyny z ośrodka wychowawczego. Przyprowadziła je jedna z moich koleżanek, która pracowała z nimi na co dzień. Pierwsze zajęcia były mocnym „zderzeniem pokoleń”: 16-18 letnie dziewczęta ze środowisk defaworyzowanych i Panie 50+. Na początku Młode bacznie nas obserwowały i puszczały do siebie oko… Na kolejne zajęcia jednak przyszły. Może dlatego, że mogły wyjść na dwie godziny z ośrodka, a może zafascynował je tańczący krąg radosnych, starszych pań ? Pojawienie się dziewcząt było dla mnie nie lada wyzwaniem, musiałam szybko znaleźć coś, co mogłoby je zainteresować. Zaczęłam więc budować warsztaty tak, aby muzyczne „zadania” zbliżyły do siebie dwie bardzo różniące się grupy,: z jednej strony wykształcone i doświadczone starsze panie, a z drugiej strony młodzież, która miała już za sobą trudne doświadczenia rodzinne i rówieśnicze. Udało się i tak projekt trwa już kolejny rok. Sama zastanawiam się w czym tkwi jego siła, chyba w tym, że udało nam się, przy okazji tańczenia, zbudować niezwykłą więź.
D.P: W którym momencie uświadomiła sobie Pani że ten projekt to coś więcej niż tylko ruch?
K.S-P: Kiedy zobaczyłam jak dziewczęta zaczynają do nas lgnąć, jak kontakt z nami jest im bardzo potrzebny. Na początku nie chciały się nawet z nami witać. Mamy zwyczaj, by na rozpoczęcie tańców uścisnąć się serdecznie i powiedzieć sobie kilka ciepłych słów. Na pierwszych zajęciach dziewczęta miały z tym kłopot, ale teraz jak nas widzą, biegną z wyciągniętymi ramionami! One bardzo potrzebują akceptacji. Staram się, by spotkania w kręgu budowały w nich poczucie własnej wartości, a to, jak zauważyłam ożywia nasz krąg i sprawia, że „wiecznie młode” (tak nas nazywaja dziewczęta) czują się tu bardzo potrzebne.W ten sposób Młode znalazły w nas babcie, ciocie, są doceniane i lubiane. I tak wytworzyła się prawdziwa, serdeczna więź.
D.P: To nie jest jedyna aktywność wolontariacka jaką Pani podjęła.
K.S-P: Prowadzę jeszcze chór. To działanie, łączy się z czasem mej młodości, kiedy po studiach przyjechałam do Warszawy. W filharmonii trafiłam na fantastyczny koncert Centralnego Zespołu Artystycznego Związku Harcerstwa Polskiego, prowadzonego przez solistę Opery Narodowej, druha Władysława Skoraczewskiego. Poprosiłam o przyjęcie mnie do pracy z chórem (jako wolontariusz) i zostałam w Zespole aż do śmierci druha. To były wspaniale doświadczenia uczestniczenia we wspólnocie artystycznej, które pozostaną na długo w mym sercu. Po 30 latach spotkaliśmy się aby uczcić rocznicę odejścia Twórcy Zespołu i wtedy zrodziła się myśl, aby powrócić do śpiewania. Stworzyliśmy więc bardzo energetyczną grupę pasjonatów śpiewania 50+. Spotykamy się regularnie dwa razy w tygodniu, mamy szeroki repertuar, sporo koncertów i co ważne – łączy nas serdeczna więź.
D.P: Dla wielu osób trudnością jest znalezienie pomysłu na własne działanie i obawa, że może się nie udać.
K.S-P: Przychodzi moment, kiedy trzeba się odważyć i wybrać kierunek swoich przyszłych działań. Mnie sporo czasu zajęło odnalezienie odpowiedzi na pytanie “co robić?”. Zastanawiałam się, jakie możliwości i umiejętności wykorzystać, lub może czego zacząć uczyć się od nowa? Robiłam różne przymiarki, żeby to sprawdzać i odkryłam, że powinno to być coś co będę robić z pasją. Ważne jest, by wybrać to w czym jesteśmy dobrzy , do czego nas ciągnęło całe życie , a na co nie starczyło czasu. Realizując swą pasję, pomyślmy komu możemy służyć i z kim się podzielić. A może warto zrealizować swój pomysł z druga osobą? Pasja daje siłę, pasja to drugie życie. Mnie bardzo pomagało w realizacji swego zamysłu Towarzystwo Inicjatyw Twórczych “ę”, gdy zgłosiłam projekt “Pozytywnie Zakręcone” do programu “Seniorzy w akcji!”. Oprócz wsparcia finansowego otrzymałam tam profesjonalne podpowiedzi, jak realizować swój program. Spotykałam też ludzi, z którymi mogłam wymieniać doświadczenia i – słuchając co robią inni, na co się odważają – budować przeświadczenie, ze ja także potrafię wiele zrobić. Taka wzajemna, twórcza inspiracja jest bardzo potrzebna, gdy decydujemy się na nowe działania.
D.P: Dlaczego warto jeszcze w trakcie aktywności zawodowej podjąć działania wolontariackie?
K.S-P: Podjęcie działań jeszcze podczas pracy zawodowej daje szanse na praktyczne sprawdzenie swych pomysłów, które będziemy realizować na emeryturze. To jest dobry moment na „działania rozpoznawcze”, nie od razu przecież strzela się w dziesiątkę. To dobry czas na poszukanie właściwych miejsc, osób, partnerów społecznych. Być może trzeba będzie dokonać korekt albo wręcz poszukać innych sposobów na realizację siebie na emeryturze . To wreszcie czas na oswojenie się z myślą, że za chwilę będziemy mieli „nowe życie”, z którym trzeba cos zrobić…
D.P: Co Pani dał wolontariat i jak wpłynął na działalność zawodową?
K.S-P: Przestałam się bać o nadchodzący czas emerytalny. Wiem, w jakim kierunku podążać.
U mnie w pracy wiedziano o mojej muzycznym przygotowaniu, ale nie znano mej pasji. Zaczęłam więc zapraszać na koncerty i na warsztaty me koleżanki i kolegów (także przełożonych). Mam wrażenie , że zyskałam dzięki temu sympatię i lepszy kontakt zawodowy. Wolontariat otworzył mnie na ludzi, pomógł przełamać stereotypy: młodzi – starzy.. Cieszą mnie i przynoszą dużo radości pogłębione relacje z ludźmi. Czuję także, że oprócz zdobytych przeróżnych umiejętności, rozwinęłam się wewnętrznie i …..odmłodniałam.
Rozmawiała:
Dorota Pabel dorotapabel@gmail.com